(...)
Tańczenie i jazda konna to to samo cholerstwo. Chodzi o zaufanie i przyzwolenie. Jedno się trzyma drugiego . Mężczyzna prowadzi, ale nie ciągnie jej na siłę, proponuje współpracę, a ona czuje to i idzie z nim. Są w harmonii i poruszają się we wzajemnym rytmie, po prostu na wyczucie...."
Fragment z książki "Zaklinacz koni"
Chyba coś w tym jest... Prawda?
Podobnie jest w każdym zdrowym związku... :)
OdpowiedzUsuńTylko odnośnie jazdy konnej, to kto jest jeźdźcem, a kto rumakiem?
Moim zdaniem: kobieta jeździec, a facet to koń :)
hmmm to chyba kwestia do rozstrzygnięcia przez każdego indywidualnie :D:D
OdpowiedzUsuńciekawy rysunek ;)
OdpowiedzUsuńObejrzałam blog i jestem pod wielkim wrażeniem prac. Przyciągają oko!
OdpowiedzUsuńładne cieniowanie ;)
OdpowiedzUsuńTak, chyba coś w tym jest ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam :)